Razu pewnego, jak się wybrałem.
Piękną dzieweczkę ja zapoznałem.
Z początku miała minę surową.
Lecz ja jej rzekłem i to i owo.

I to, i owo, i tu, i tam.
A co jej rzekłem, nie powiem wam.

I to, i owo, i tu, i tam.
A co jej rzekłem, nie powiem wam.

A ja jej rzekłem: „Miła dzieweczko”.
Chodź, usiądziemy sobie nad rzeczką.
Potem pojedziesz łódką sportową.
I zobaczymy i to, i owo”.

I to, i owo, i tu, i tam.
Co zobaczymy, nie powiem wam.

I to, i owo, i tu, i tam.
Co zobaczymy, nie powiem wam.

Ledwie dzieweczka do łódki wsiadła.
Ruszyłem wiosłem – ona wpadła.
Nóżkami w górę, a na dół głową.
I zobaczyłem i to, i owo.

I to, i owo, i tu, i tam.
Co zobaczyłem, nie powiem wam.

I to, i owo, i tu, i tam.
Co zobaczyłem, nie powiem wam.

A że ja byłem chłopak morowy.
Więc wyciągnąłem dzieweczkę z wody.
Wszystko mi dała, daję wam słowo.
Nawet mi dała i to, i owo.

I to, i owo, i tu, i tam.
A co mi dała, nie powiem wam.

I to, i owo, i tu, i tam.
A co mi dała, nie powiem wam.