Tego dnia po obiedzie mąż powiedział że jedzie.
Interesy mam w Kłodzku powiada.
Żona niby zmartwiona niby jaka z niej żona.
myśli sobie świetnie się składa.
Żona niby zmartwiona niby jaka z niej żona.
myśli sobie świetnie się składa.
Mąż czarował z tym Kłodzkiem z rudą przespać chciał nockę.
Pieści rudą i ruda jest rada.
Biedna mówi twa żona gdy się dowie to skona.
A on na to świetnie się składa.
Biedna mówi twa żona gdy się dowie to skona.
A on na to świetnie się składa.
Żona wcale nie kona lecz miłości spragniona.
Puka do drzwi młodego sąsiada.
Pójdź najmilszy mój draniu jestem sama w mieszkaniu.
A on na to świetnie się składa.
Pójdź najmilszy mój draniu jestem sama w mieszkaniu.
A on na to świetnie się składa.
Mąż się z rudą wałkoni, żona wierność swą trwoni.
Aż zsiniała księżyca twarz blada.
A Lucyfer przechera, w piekle łapy zaciera.
I tak myśli: świetnie się składa.
A Lucyfer przechera, w piekle łapy zaciera.
I tak myśli: świetnie się składa.
Blado-żółty wstał ranek, zaspał z żoną kochanek.
A tu mąż puka do drzwi, och biada!
A mąż w duchu się cieszy, żona nie wie, że zgrzeszył.
Myśli sobie: świetnie się składa.
A mąż w duchu się cieszy, żona nie wie, że zgrzeszył.
Myśli sobie: świetnie się składa.
Zdjął kalosze, jak złodziej, zmierza wprost do alkowy.
Widzi żonę i widzi sąsiada.
Krzyknął: co to za spółka, co za męska kukułka.
W moim gniazdku jajka swe składa!
Krzyknął: co to za spółka, co za męska kukułka.
W moim gniazdku jajka swe składa!
Wyjął nóż sprężynowy, pomścił hańbę alkowy.
Zarżnął żonę i zarżnął sąsiada.
Potem spać się położył i popatrzył na nożyk.
I pomyślał: świetnie się składa.
Potem spać się położył i popatrzył na nożyk.
I pomyślał: świetnie się składa.